Silhouette & Skype Christmas
Święta, święta... i po świętach... Jak zwykle minęły zbyt szybko. Teraz pozostaje nam tylko dojeść resztki ze świątecznego stołu, poluzować pasek od spodni, który zaczyna powoli uwierać przy siedzeniu, obiecać sobie, że dietę zaczynamy od stycznia i zanim się obejrzymy będziemy mieli rok 2012! Sylwestra będę już spędzać w Irlandii, ale przede mną kilka ostatnich dni pobytu w Polsce :) Uświadomiłam sobie, że to były moje ostatnie święta jako panna: w przyszłym roku o tej porze będę już mężatką :) Za chwilę opowiem Wam trochę o tym, jak spędziłam tegoroczne Święta, jednak najpierw...
Lubię je już od dłuższego czasu: prześladują mnie wręcz. Nie mogę się od nich uwolnić :) Muszą, po prostu muszą pojawić się w naszym domu! Może na kubkach z naszymi wizerunkami? Albo na obrazkach w sypialni? W Galerii umieściłam 25 zdjęć z silhouette'ami: moim ulubionym jest to z czarnymi psami na białej tapecie. Piękneeeee...
A wracając do Świąt: ja tutaj, on tam... byłam rozdarta wewnętrznie. Połowa mnie była szczęśliwa, ale druga połowa wyrywała się tam gdzie jest on. Pomógł niezawodny Skype. Rodzina mojego Denisa ma swój zwyczaj otwierania prezentów o północy w Wigilię: jest jedzenie, mnóstwo śmiechu, rozmów i przekomarzania się: nasz ulubiony czas w roku. Postanowiliśmy, że pomimo tego, że będę w Polsce, będziemy razem. Zadzwonił dokładnie o 1 w nocy (polskiego czasu). Pozwolił mi nawet wirtualnie otworzyć jeden prezent :) Ja musiałam tylko udawać, że go rozpakowuję, a D. naprawdę go otworzył. Spać poszłam szczęśliwa o 3 nad ranem: oczy odmówiły mi posłuszeństwa :) Kilka godzin po przebudzeniu zadzwonił ponownie: tym razem z naszym chrześniakiem Rickym: mały stęsknił się za ciocią :) Kochany bąbelek! 'Rozmawiałam' nawet z naszym angielskim springer spanielem Rubeem, który gdy tylko usłyszał mój głos, zaczął szczekać szczęśliwy, aby potem przeszukać cały dom w poszukiwaniu swojej Pani :) Echhh... to były Święta! A jak Wy spędziłyście tegoroczne Święta? Podzielcie się swoimi opowieściami!
Reader Comments (7)
Od jakiegoś czasu zaglądam tu do Ciebie systematycznie i muszę przyznać, że właściwie dzięki Twojemu blogowi otworzyły mi się drzwi do wspaniałego świata wnętrzarskiej blogosfery :)
Dziękuję! i pozdrawiam serdecznie:)
jeżdżąc z miejsca na miejsca z ciągłą nadzieją, ze nasz nowy samochód w idealnym stanie z komisu się gdzieś po drodze nie rozkraczy :)
Aleksandro: nadal szukacie auta? Trzymam kciuki, aby auta z komisu dobrze się sprawowały!
Beti: gdy wrócę z Polski do domu wyślę specjalny post wyjaśniający jak je zrobić.
Lot będzie bezproblemowy NA PEWNO:)