Entries in czarny (31)
Motylem byłam...
Obudziły się we mnie twórcze instynkty, więc postanowiłam nie próżnować, zakasałam rękawy i wzięłam się za malowanie, wycinanie i klejenie. A wszystko to dzięki temu pięknemu plakatowi z motylami, który wydrukowałam niedawno u mojej kochanej Moni (moja drukarka zmarła niestety śmiercią naturalną, musiałam się więc jakoś ratować).
Od niepamiętnych czasów podobają mi się obrazy z motylami. Nie odważyłabym się jednak zawiesić na swoich ścianach tych z prawdziwymi okazami - wydaje mi się to zbyt brutalne. Z pomocą przyszła mi moja pomysłowość...
Tutaj muszę jeszcze nadmienić, że motylom nie przyklejałam skrzydełek, co pozwoliło mi przed włożeniem ich w ramkę wygiąć im trochę skrzydełka, aby wyglądały bardziej naturalnie.
Wkrótce kolejny opis, tym razem jak zrobiłam białe ramki bez spodów. Zajrzyjcie do mnie w środę!
No i jak Wam się podobają takie ramki ze sztucznymi motylami?
Lustrzane DIY
Kilka tygodni temu w sklepie z używaną odzieżą znalazłam sosnowe lustro Malma z Ikea za 50 centów. Takie okazje często się nie zdarzają, dlatego postanowiłam je kupić i oczywiście po swojemu przerobić :) Dokupiłam dwa opakowania patyków do lodów i z zapałem wzięłam się do pracy.
1. Na ramie lustra ołówkiem zaznaczyłam linie, które później pomogły mi przyklejać prosto patyki.
2. Gorącym klejem w pistolecie rozpoczęłam czasochłonne przyklejanie. Pomiędzy każdym patykiem zostawiłam kilkuminimetrowe przerwy.
3. Gdy obramowałam ramkę pierwszą warstwą patyków, zaczęłam przyklejać kolejną: tym razem aby wypełnić uprzednio zrobione przerwy.
4. Na narysowanych uprzednio liniach pomocniczych, nakleiłam kwadrat z patyków(patrz zdjęcie 4), do których zaczęłam kleić... tak, zgadliście- patyki :) Tutaj powtórzyłam punkt 2 i 3.
5. Poprzednie czynności powtarzajcie tak długo, aż obkleicie całą ramkę lustra.
6. Teraz pozostaje tylko wyczyścić lustro i ramkę z resztek kleju i pomalować je na ulubiony kolor :)
Zamieniłam jednak lustro na ramkę na zdjęcie. Luster mamy w domu całe mnóstwo, a ramek, zwłaszcza takich fajnych, nigdy nie za wiele :)
Architektoniczne detale
Wsporniki (albo jak ktoś woli: kroksztyny) wiszą już od kilku dni, pomalowane w hollu. Prezentują się wspaniale i zarówno ja, jak i mój D. jesteśmy pod wrażeniem umiejętności stolarskich Al :) Podczas wbijania gwoździ w ścianę spadła i rozbiła się nam jedna ramka, ale miałam na strychu jeszcze jedną, podobną, więc nawet nie widać, że mieliśmy 'wypadek' :)
Ściany w przedpokoju są proste i jednolite- dotychczas brakowało im jakiegoś architektonicznego elementu. Podoba mi się, że wsporniki nie narzucają się swoim wyglądem, a są zauważalne.
Kroksztyny były na mojej liście marzeń już od dawna, więc wspaniale jest przechodzić teraz przez holl i patrzeć na nie. Nadal uśmiecham się do siebie za każdym razem, gdy je widzę :) Teraz potrzebuję jeszcze tylko nowe lampy i osłonki na kaloryfery i prace dekoratorskie w tym pomieszczeniu bedą zakończone :)
Jestem ciekawa, co Wy myślicie o zaistniałych w naszym przedpokoju zmianach? Czekam na Wasze opinie,