Entries in holl (7)

czwartek
lis212013

Mój dom: oświetleniowe wyzwanie

Pisałam wczoraj o lampach i zdałam sobie sprawę z tego, że ja ciągle nic jeszcze nie zrobiłam odnośnie lamp w naszym przedpokoju! Jakoś zupełnie o nich... no wiecie... zapomniałam. 

Lampa-pies nadal stoi nie podłączona do gniazdka, które jest za daleko, a lampy sufitowe straszą inną epoką... Tak przecież być nie może! Zadzwoniłam do teścia. Będzie w sobotę robić dodatkowe gniazdko przy stoliku. Jedno z głowy. Teraz muszę zrobić sobie żyrandole i będę miała kolejne z głowy. Bo widzicie... Żyrandol, który mi się podoba kosztuje 15 tysięcy funtów, ale jest też zbyt duży do moich przeciętnej wysokości sufitów. Postanowiłam zrobić sobie coś własnoręcznie. Cóż to będzie za eksytacja, jeśli mi się powiedzie! Cóż za radość, za duma!

Zobaczcie, jak na chwilę obecną prezentuje się przedpokój i jak może wyglądać z nowymi lampami sufitowymi:

Tutaj widać niepodłączony kabel lampy-psa i brzydkie górne oświetlenie:

A to są moje wizualizacje, w jakim stylu mają być żyrandole (sztuk dwie) w hollu. Nie zdecydowałam jeszcze, czy wybrać wersję A czy B? Obie są bardzo do siebie podobne, różni je jednak ich kształt:

 

Motto na dzisiaj:

Kreatywność jest jak bakteria - podaj ją dalej!

poniedziałek
wrz232013

Urodzinowy tydzień w obiektywie

Fajnie jest mieć tydzień wolnego od codziennych obowiązków i pracy. Bez gotowania, sprzątania czy innych zdarzających się na co dzień trosk lub zmartwień. Idealny sposób na spędzenie 30 urodzin :) Po tygodniu żywienia się w restauracjach widzę, że spodnie zaczęły się robić ciaśniejsze, ale nie mam zamiaru narzekać. Wszak kalorie, to takie małe złośliwe istotki, które siedzą w szafie i zszywają ubrania na ciaśniejsze ;) Tydzień poza domem zakończył się małą imprezką urodzinową i spacerami po plaży przy zachodzie słońca. Czy można chcieć czegoś więcej? Zobaczcie, jakie zdjęcia pojawiły się podczas tego tygodnia na moim telefonie (jeśli chcecie zobaczyć więcej fotek, zacznijcie śledzić mnie na Instagram).

1. Ulice Dublina podczas wyprawy do fabryki Guinnes'a. 2. W The Beacon Hotel w Dublinie - gorąco polecam, jeśli będziecie w okolicy! 3. Gotowa do wyjścia w spódniczce z Zara i koszulce z New Look; 4. Niegrzeczny mąż = mąż zakuty w dyby :)

1. Nowa fryzurka; 2. W przedpokoju przed eskapadą na zakupy żywieniowe na imprezkę; 3. W Ikea. Zdobyłam nową inspirację na dekorację ściany! 4. Nowe lampiony z Ikea tuż przed wejściem do naszego domu - idealne na jesień i zimę.

1. Wczesną porą na urodzinach. Tort niespodzianka i mój chrześniak nie mogący doczekać się kawałka ciasta :) Słodziak jeden! 2. Przebieranki urodzinowe; 3. Spacer po plaży w Ballybunion podczas zachodu słońca w niedzielę; 4. Rubee szalejący w wodzie.

Mam nadzieję, że Wam miniony tydzień minął równie ciekawie. Dziękuję za Wszystkie maile i wiadomości, które otrzymałam od Was w ciągu ostatnich kilku dni. Nawet nie wiecie, jaką mi przyjemność nimi zrobiliście :-* Ściskam Was mocno,

 

 

wtorek
sie062013

Zmian w przedpokoju i biurze ciąg dalszy

Jestem szalona. Przecięłam na pół stolik... bo nie mieścił się w przedpokoju :) A w sumie, to znajomy stolarz go przeciął - ja obawiałam się, że spartaczę robotę. A wszystko zaczęło się od obrazu...

Turkusowy to mój ulubiony kolor, jednak wolę go bardziej na ubraniach i dodatkach niż we wnętrzach. Nie wiem dlaczego, ale mimo, że jestem wręcz uzależniona od tego koloru, nie mogłabym mieszkać w domu udekorowanym turkusowo od podłogi aż po sufit. Dziwne, nie? Kiedy jednakże przyszło do malowania obrazu do hollu, od początku wiedziałam, że będzie on właśnie turkusowy. Gdy skończyłam nad nim pracować, zawiesiłam go na ścianie... ale to nie było TO. Czegoś mi tu jeszcze brakowało...

Stolika! Pojechałam na zakupy w poszukiwaniu czegoś idealnego, jednak w trzecim z rzędu sklepie uświadomiłam sobie, że ja przecież mam już idealny stolik w domu :) Silly me :) Wcisnęłam gaz do dechy, pobiegłam do pokoju po stolik, przywlekłam go do przedpokoju... i stwierdziłam, że za bardzo wystaje :( Moje obawy potwierdził mąż, gdy zawadził swoją wielką stopą o nogę stolika obijając sobie boleśnie mały palec. Miałam dwa wyjścia - uciąć mężowi o połowę stopy, albo zadzwonić do pana Pata, żeby uciął połowę stolika :D Uważam się za dobrą żonę, dlatego wybrałam tą drugą opcję... ;) Dwa dni później stolik został odchudzony o dwie tylnie nogi, dzięki czemu już nie zawadza, a ozdabia :)

Literka E widoczna na zdjęciu to część napisu EAT, który stał kiedyś w kuchni. Od czasu tragicznej śmierci literki T, napis nie miał już sensu, dlatego E i A leżały zapomniane w koszyku z duperelkami. Obrazek z widokiem to moja 'reprodukcja' obrazu znalezionego gdzieś, kiedyś w internecie. A po co przepłacać, jeśli nie widać różnicy? ;)

Koszyki na szaliki i rękawiczki zyskały numerki. Jakoś nie mogłam się powstrzymać :) Uwielbiam koszyki z numerkami :) Aha! Póki pamiętam - dostałam od Was wiele zapytań, jak się nazywa tapeta i gdzie ją kupiłam? Tapeta nazywa się Black Palm Frond Leaves on White i kupiłam ją na Ebay w tym sklepie. Okazuje się, że bije rekordy popularności, bo już wielokrotnie widziałam ją w różnych magazynach wnętrzarskich! 

Na wyprzedaży w Debenhams kupiłam niedawno dwie lampki-pieski. Uwielbiam je! Jeden będzie dotrzymywał mi towarzystwa w biurze, a drugi w przedpokoju, gdzie dotychczas brakowało dodatkowego oświetlenia. Macie jakieś pomysły na ich imiona? 

Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, zachęcam do 'śledzenia mnie' na Facebook i Pinterest. Tam nie zaznacie nudy, bo zawsze coś się dzieje :)

piątek
lip262013

Z motywacją jak z grzybami po deszczu...

Czy znacie jakieś dobre sposoby na motywację? Brakowało mi jej ostatnio... Obwiniam pogodę, no bo jak się skupić, gdy za oknem tak pięknie świeciło słońce? Nie mieliśmy takiego pięknego lata w Irlandii już kilka dobrych lat! Ale w końcu powróciły deszcze, a tym samym moja motywacja. Zdaje się, że rośnie jak grzyby po deszczu... a bez deszczu to ani rusz ;)

Zaniedbałam ostatnio to moje dziecko... mojego bloga. Karmiłam go nowymi postami, obserwowałam jak rośnie, pielęgnowałam i troszczyłam o niego... a tu nagle bum! Lato przyszło. Ale zdaje się, że właśnie się skończyło, dlatego wracam... wyrodna matka ;) Dzisiaj ostro zabrałam się do pracy pod czujnym okiem Edka...

Z nowości w domku? Jeszcze trochę, troszeczkę i przedpokój będzie urządzony. Jedna ściana jest już gotowa:

Poszłam w białe i neutralne dodatki, aby ocieplić wygląd ciemnych ścian. Przy konsolce pojawił się nowy kosz na chusty i szale:

Jak widzicie, jeszcze nie zabrałam się za przerabianie lustra i oświetlenia. Ale przyjdzie kryska na Matyska... :)

Wybaczycie mi tą przerwę w blogowaniu????