Entries in o mnie (5)

czwartek
sty022014

Co było, czego brakowało i co przyniesie przyszłość

Nowy rok, nowe marzenia i plany. Czas podsumowań, rozważań i przemyśleń. Co się udało w 2013 roku, czego brakowało i jakie wnioski z tego trzeba wyciągnąć?

 

Moje podsumowanie roku

Dokładnie rok temu pisałam o tym, że mam tylko trzy noworoczne plany, a każdy z nich dotyczył blogowania. Chciałam nawiązać współpracę z blogami i portalami - udało się! Postanowiłam zacząć pisać posty w dwóch językach - po polsku i angielsku. Udało się, ale wytrzymałam tylko miesiąc. Przygotowanie jednego posta zajmuje czasem nawet kilka godzin, ale pisanie posta w dwóch językach jest szaleństwem :) Moim ostatnim planem na 2013 było, żebyśmy trochę lepiej się poznali. Dotychczas niewiele pisałam o sobie, jednak myślę, że przez ostatnich kilka miesięcy udało Wam się poznać mnie trochę lepiej. Jestem typową kobietą - czasem szaloną i nieprzewidywalną, innym razem potulną jak baranek.

Czego nauczył mnie ubiegły rok? Że przerwy i czas wolny od pracy jest równie ważny, co praca! Jestem pracoholiczką i nie potrafię długo usiedzieć w jednym miejscu. Po wielu miesiącach ciężkiej pracy dopadło mnie jednak przepracowanie, co przypłaciłam zdrowiem. Wyciągnęłam wnioski z popełnionych błędów i wiem już, kiedy powiedzieć sobie 'Stop'. Staram się nie brać za dużo na siebie, dzięki czemu mam więcej czasu na małe przyjemności. Dzięki temu udało mi się nawet znaleźć czas na siłownię!

 

Plany i marzenia noworoczne

W Nowy Rok wchodzę z głową pełną starannie przemyślanych planów. Chcę odnieść sukcesy w życiu prywatnym i zawodowym, a lista rzeczy do zrobienia jest niezbędna, aby nie tylko trzymać się ściśle określonych celów, ale także aby być ciągle zmotywowaną do działania.

Czy myślicie czasem o tym, czego oczekujecie od życia? Ja myślę o tym cały czas. Dotychczas moje plany były tylko w głowie, przez co szybko o nich zapominałam. W tym roku spisałam je wszystkie na kartce papieru (oraz poniżej na blogu) - teraz spokojnie mogę dążyć do wyznaczonych celów i o niczym nie zapomnieć. Najlepszym sposobem na to, żeby gdzieś dotrzeć, jest po prostu to zacząć!

 

MARZENIA

- jazda konna

- lekcje ceramiki

- napisać książkę

- zobaczyć swój artykuł w gazecie/na znanym portalu

- zobaczyć swój dom w magazynie

- poznać więcej blogerów

- zajść w ciążę i urodzić zdrowe dziecko

 

ROZWÓJ/PRACA/KARIERA

- kurs w marcu w Londynie

- założyć własną firmę

- uczyć urządzania wnętrz/stylizacji

- poświęcić więcej czasu sprawom organizacyjnym

 

DOM

- wytapetować ścianę nad kominkiem

- polakierować tapetę w przedpokoju i salonie

- kupić nową lampę do biura

- założyć listwy sufitowe w biurze i przedpokoju

- otapicerować łóżko w sypialni gościnnej

- zrobić lampy do przedpokoju

- pomalować wejście na poddasze

- zmienić zdjęcia w ramkach w salonie

- skończyć galerię na ścianie w przedpokoju

- zabejcować stół w kuchni na ciemniejszy kolor

- kupić nowe linki do wieszania prania w ogrodzie

- posprzątać strych i wyrzucić z niego wszystkie niepotrzebne rupiecie

- zorganizować spiżarnię

- poszukać taniego sposobu na przechowywanie mojej powiększającej się kolekcji książek w biurze

 

PODRÓŻE

- wybrać się do Niemiec i zrobić zakupy na pchlim targu

- wyjechać do Szwecji na kilka dni

 

BLOG

Jest to nasze wspólne miejsce w sieci. Sprawmy, żeby Wasze oczekiwania odnośnie InteriorsPL.com stały się moimi planami na przyszłość:

Create your free online surveys with SurveyMonkey , the world's leading questionnaire tool.
I na zakończenie jeszcze chcę życzyć Wam wszelkiej pomyślności w Nowym Roku. Niech będzie lepszy od poprzedniego dla nas wszystkich! 

piątek
gru062013

Trochę prywaty: gdzie byłam, gdzie jestem i jak to się zaczęło

Każdy gdzieś kiedyś zaczynał. Jedni zaczęli od zera, innym pomogli rodzice, jeszcze inni mieli łut szczęścia, ale każdy gdzieś kiedyś musiał od czegoś zacząć, by być w miejscu, w którym jest dzisiaj.

A od czego ja zaczęłam? 

Jeszcze kilkanaście lat temu nie miałam żadnego pojęcia o dekorowaniu wnętrz. Po zdanej maturze w liceum ekonomicznym wyprowadziłam się z rodzinnych Wronek do Poznania, aby studiować zaocznie i pracować. Pierwszy miesiąc poza domem był jednym z najgorszych, jakie przeżyłam - szok mieszkania z zupełnie obcymi ludźmi w zupełnie nowym miejscu, brak pracy i szybko topniejące oszczędności zahartowały mnie na długie lata. Nigdy nie byłam chudsza, niż wtedy :) Jednak dałam sobie radę. Czasem bywało ciężko, ale dałam sobie radę. Moje urządzanie wnętrz ograniczało się do utrzymywania porządku w pokoju, ale i z tym czasem bywało trudno... Dwudziestolatki mają przecież ważniejsze sprawy na głowie:)

Po kilku latach, z ówczesnym wtedy narzeczonym, zrobiliśmy remont naszego wynajmowanego pokoju. Ściany zostały pomalowane na żółto, bo przecież pokój jest ciemny i trzeba go rozjaśnić (jak ja mało jeszcze wtedy wiedziałam!), pod sufitem została przyklejona nieśmiertelna bordiura, a wszystkie meble kupiliśmy w Ikea i Makro. Patrząc z perspektywy lat, muszę przyznać, że wcale mi to źle nie wyszło. Już wtedy musiałam mieć jakieś intuicyjne wyczucie smaku ;) Mniej więcej w tym czasie po raz pierwszy spotkałam się z forum wnętrzarskim. Byłam zafascynowana. Gdzieś natknęłam się jeszcze na forum rękodzieła, i o ile mnie pamięć nie myli, umieściłam na nim zdjęcia drobiazgów, które zrobiłam na pokazach w pracy... Pracowałam wtedy na dziale art&craft w Empiku w King Cross, a raz w tygodniu organizowaliśmy pokazy, na których tworzyliśmy wszystko od biżuterii, po pudełka decoupage i malowane ręcznie tkaniny, aż po filcowe zabawki. To były świetne czasy! Wyżywałam się artystycznie i jeszcze mi za to płacili! :)

Gdzie jestem teraz?

Wkrótce potem przeniosłam się do Irlandii... To tutaj tak naprawdę zaczęła się cała moja przygoda z urządzaniem. Związek z byłym się rozpadł, ale kilka miesięcy później poznałam przesympatycznego chłopaka, który miał niesamowity dar do rozśmieszania mnie. Wpadłam po uszy :) Dwa lata później zamieszkaliśmy razem w naszym wspólnym domu, a ja już na całego wsiąkłam w różne fora wnętrzarskie... Zapisałam się na kurs interior design i zakończyłam go z wyróżnieniem. Z osoby, która szukała pomocy na forach, szybko stałam się osobą, której pomocy zaczęli szukać inni ludzie. I tak zostało po dziś dzień.

Moja przygoda z urządzaniem wnętrz ciągle się toczy... Uczyłam się od najsłynniejszej angielskiej dekoratorki Abigail Ahern... w marcu przyszłego roku planuję uczyć się od kolejnej sławy (ale na razie nic więcej na ten temat nie zdradzę). Jestem otwarta na nowe wynalazki, pomysły i rozwiązania. Dodatkowo mam niesamowite zasoby wiedzy i chęć dzielenia się nią. Staram się nauczyć Was paru nowych rzeczy na łamach bloga, ale w sekrecie Wam zdradzę, że moim największym marzeniem jest napisać książkę.

Owszem, jeszcze kilkanaście lat temu nie miałam żadnego pojęcia o urządzaniu wnętrz, ale każdy przecież od czegoś musi zacząć. Ja zaczęłam od pasji. Teraz, lata później, mogę pochwalić się tym, że pisano o mnie w magazynach i na najsłynniejszych stronach internetowych w Polsce i na świecie, a każdego tygodnia tysiące ludzi zagląda na mojego bloga w poszukiwaniu nowych porad i inspiracji.

Przyszłość...

Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Mówią, że tego nikt nie wie. Ja wiem jedno - nie zginę tak długo, jak długo mam moją pasję. Wierzę, że dostałam ten dar w jakimś celu i jestem z tego cholernie dumna! Robię to, co kocham... ile osób może powiedzieć to samo?

poniedziałek
wrz232013

Urodzinowy tydzień w obiektywie

Fajnie jest mieć tydzień wolnego od codziennych obowiązków i pracy. Bez gotowania, sprzątania czy innych zdarzających się na co dzień trosk lub zmartwień. Idealny sposób na spędzenie 30 urodzin :) Po tygodniu żywienia się w restauracjach widzę, że spodnie zaczęły się robić ciaśniejsze, ale nie mam zamiaru narzekać. Wszak kalorie, to takie małe złośliwe istotki, które siedzą w szafie i zszywają ubrania na ciaśniejsze ;) Tydzień poza domem zakończył się małą imprezką urodzinową i spacerami po plaży przy zachodzie słońca. Czy można chcieć czegoś więcej? Zobaczcie, jakie zdjęcia pojawiły się podczas tego tygodnia na moim telefonie (jeśli chcecie zobaczyć więcej fotek, zacznijcie śledzić mnie na Instagram).

1. Ulice Dublina podczas wyprawy do fabryki Guinnes'a. 2. W The Beacon Hotel w Dublinie - gorąco polecam, jeśli będziecie w okolicy! 3. Gotowa do wyjścia w spódniczce z Zara i koszulce z New Look; 4. Niegrzeczny mąż = mąż zakuty w dyby :)

1. Nowa fryzurka; 2. W przedpokoju przed eskapadą na zakupy żywieniowe na imprezkę; 3. W Ikea. Zdobyłam nową inspirację na dekorację ściany! 4. Nowe lampiony z Ikea tuż przed wejściem do naszego domu - idealne na jesień i zimę.

1. Wczesną porą na urodzinach. Tort niespodzianka i mój chrześniak nie mogący doczekać się kawałka ciasta :) Słodziak jeden! 2. Przebieranki urodzinowe; 3. Spacer po plaży w Ballybunion podczas zachodu słońca w niedzielę; 4. Rubee szalejący w wodzie.

Mam nadzieję, że Wam miniony tydzień minął równie ciekawie. Dziękuję za Wszystkie maile i wiadomości, które otrzymałam od Was w ciągu ostatnich kilku dni. Nawet nie wiecie, jaką mi przyjemność nimi zrobiliście :-* Ściskam Was mocno,

 

 

poniedziałek
lut182013

Things I'm affraid to tell you...

Od kilku godzin możecie przeczytać wywiad ze mną przeprowadzony przez stronę Blogi Wnętrzarskie. Jest trochę o tym, jak zaczęła się moja przygoda z urządzaniem, co sprawiło, że postanowiłam założyć bloga, trochę o tym, dlaczego 'IntereriorsPL' oraz odrobina o tym, jak ciężko mi pisać o samej sobie. Zajrzyjcie, przeczytajcie i koniecznie dajcie znać, co sądzicie o wywiadzie :)

Kilka dni temu na blogu pojawił się komentarz, który zatrząsł filarami mojego wirtualnego świata, ale również otworzył mi oczy, które chyba były półprzymknięte :) Tak, to fakt - ostatnio się miotałam. Zaczynałam coś i nie kończyłam. Zmieniałam grafikę i wygląd bloga, które podobały się chyba tylko mnie, a na Wasze komentarze, że coś jest nie tak byłam głucha (a przynajmniej mówiłam sobie, że niedługo coś z tym zrobię, ale później i tak zapominałam o tym). Zaczynałam pisać o sobie, aby nagle zupełnie przestać, a po kilku miesiącach znowu zacząć. Przebąkiwałam nawet o zamknięciu... Ale powiem Wam coś - prowadzenie bloga to nie tylko hobby. To również cholernie ciężka praca z godzinami pracy w nią włożonymi. 

Oczywiście nikt mnie do tego nie zmusza, i robię to z czystej przyjemności, dlatego nie mam tutaj zamiaru narzekać. Sądzę jednak, że problemy, które ostatnio pojawiały sie na blogu były związane z moimi problemami. A może za wysoko ustawiłam sobie poprzeczkę? Brałam sobie za dużo na głowę (o czym ciągle mówi mi mój D.)? Nie miałam jasno wyznaczonego celu i błądziłam? 

Powrót do starego wyglądu bloga (choć trochę ulepszonego-mam nadzieję, że tym razem Wam się spodoba) traktuję jako powrót do ładu. Zakładka 'Mój ślub' została usunięta, ponieważ jak słusznie Ania zauważyła w swoim komentarzu, była tylko liźnięta. Miałam na nią ogromne plany, ale jakoś nie lubiłam pisać tak bardzo o sobie samej... na końcu nie umieściłam nawet zdjęć ze ślubu, ponieważ czułam, że zrobiłabym to wbrew sobie samej. Na Blogach Wnętrzarskich możecie przeczytać o tym, że kiedyś miałam straszne obawy przed pisaniem o sobie. To się w sumie nie zmieniło, zmienił się jednak sposób, w jaki to robię. Musiałam zrozumieć, gdzie znajduje się granica komfortu, czyli do jakiego stopnia chcę się z Wami dzielić sobą. Po tak zrobionym rachunku sumienia wiem już, że nie mam nic przeciwko wyrażaniu swoich opinii, pokazywaniu zdjęć naszego domu i dwóch kochanych psiaków oraz niektórym prywatnym zdjęciom, które możecie oglądać na Instagramie. Nigdy nie przeczytacie o moim życiu poza blogiem, małżeństwie, stanie konta, itp. itd. To jest dla mnie granica nie do przekroczenia. 

A co jest poza Waszym 'comfort zone'?