Entries in moim zdaniem (4)

piątek
gru062013

Trochę prywaty: gdzie byłam, gdzie jestem i jak to się zaczęło

Każdy gdzieś kiedyś zaczynał. Jedni zaczęli od zera, innym pomogli rodzice, jeszcze inni mieli łut szczęścia, ale każdy gdzieś kiedyś musiał od czegoś zacząć, by być w miejscu, w którym jest dzisiaj.

A od czego ja zaczęłam? 

Jeszcze kilkanaście lat temu nie miałam żadnego pojęcia o dekorowaniu wnętrz. Po zdanej maturze w liceum ekonomicznym wyprowadziłam się z rodzinnych Wronek do Poznania, aby studiować zaocznie i pracować. Pierwszy miesiąc poza domem był jednym z najgorszych, jakie przeżyłam - szok mieszkania z zupełnie obcymi ludźmi w zupełnie nowym miejscu, brak pracy i szybko topniejące oszczędności zahartowały mnie na długie lata. Nigdy nie byłam chudsza, niż wtedy :) Jednak dałam sobie radę. Czasem bywało ciężko, ale dałam sobie radę. Moje urządzanie wnętrz ograniczało się do utrzymywania porządku w pokoju, ale i z tym czasem bywało trudno... Dwudziestolatki mają przecież ważniejsze sprawy na głowie:)

Po kilku latach, z ówczesnym wtedy narzeczonym, zrobiliśmy remont naszego wynajmowanego pokoju. Ściany zostały pomalowane na żółto, bo przecież pokój jest ciemny i trzeba go rozjaśnić (jak ja mało jeszcze wtedy wiedziałam!), pod sufitem została przyklejona nieśmiertelna bordiura, a wszystkie meble kupiliśmy w Ikea i Makro. Patrząc z perspektywy lat, muszę przyznać, że wcale mi to źle nie wyszło. Już wtedy musiałam mieć jakieś intuicyjne wyczucie smaku ;) Mniej więcej w tym czasie po raz pierwszy spotkałam się z forum wnętrzarskim. Byłam zafascynowana. Gdzieś natknęłam się jeszcze na forum rękodzieła, i o ile mnie pamięć nie myli, umieściłam na nim zdjęcia drobiazgów, które zrobiłam na pokazach w pracy... Pracowałam wtedy na dziale art&craft w Empiku w King Cross, a raz w tygodniu organizowaliśmy pokazy, na których tworzyliśmy wszystko od biżuterii, po pudełka decoupage i malowane ręcznie tkaniny, aż po filcowe zabawki. To były świetne czasy! Wyżywałam się artystycznie i jeszcze mi za to płacili! :)

Gdzie jestem teraz?

Wkrótce potem przeniosłam się do Irlandii... To tutaj tak naprawdę zaczęła się cała moja przygoda z urządzaniem. Związek z byłym się rozpadł, ale kilka miesięcy później poznałam przesympatycznego chłopaka, który miał niesamowity dar do rozśmieszania mnie. Wpadłam po uszy :) Dwa lata później zamieszkaliśmy razem w naszym wspólnym domu, a ja już na całego wsiąkłam w różne fora wnętrzarskie... Zapisałam się na kurs interior design i zakończyłam go z wyróżnieniem. Z osoby, która szukała pomocy na forach, szybko stałam się osobą, której pomocy zaczęli szukać inni ludzie. I tak zostało po dziś dzień.

Moja przygoda z urządzaniem wnętrz ciągle się toczy... Uczyłam się od najsłynniejszej angielskiej dekoratorki Abigail Ahern... w marcu przyszłego roku planuję uczyć się od kolejnej sławy (ale na razie nic więcej na ten temat nie zdradzę). Jestem otwarta na nowe wynalazki, pomysły i rozwiązania. Dodatkowo mam niesamowite zasoby wiedzy i chęć dzielenia się nią. Staram się nauczyć Was paru nowych rzeczy na łamach bloga, ale w sekrecie Wam zdradzę, że moim największym marzeniem jest napisać książkę.

Owszem, jeszcze kilkanaście lat temu nie miałam żadnego pojęcia o urządzaniu wnętrz, ale każdy przecież od czegoś musi zacząć. Ja zaczęłam od pasji. Teraz, lata później, mogę pochwalić się tym, że pisano o mnie w magazynach i na najsłynniejszych stronach internetowych w Polsce i na świecie, a każdego tygodnia tysiące ludzi zagląda na mojego bloga w poszukiwaniu nowych porad i inspiracji.

Przyszłość...

Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Mówią, że tego nikt nie wie. Ja wiem jedno - nie zginę tak długo, jak długo mam moją pasję. Wierzę, że dostałam ten dar w jakimś celu i jestem z tego cholernie dumna! Robię to, co kocham... ile osób może powiedzieć to samo?

środa
paź302013

9 sposobów na szczęśliwsze życie - ale czy na pewno?

Natknęłam się niedawno na dość kontrowersyjny, moim zdaniem, artykuł w magazynie o 9 krokach ku dłuższemu i szczęśliwszemu życiu. Z kilkoma punktami mogłabym się zgodzić, ale z innymi? No bo przecież jak zakupy mają się do szczęśliwszego życia? Albo bycie wścibskim i śledzenie swoich exów na Facebooku? Serio - to są dwa z 9 punktów z tego artykułu! Ale tak po dłuższym zastanowieniu się... robię wszystkie 9!

1. Piję kawę. Wprawdzie dopiero od kilku lat, ale od razu polubiłam ją za jej smak i efekt, jaki ma na mój stan energii.

2. Jestem kreatywna - efekty widać na blogu, w moim domu i życiu. Taka się urodziłam, nic na to nie poradzę :) A ponoć bycie twórczym sprawi, że będzie się żyło o 12% dłużej. Nie wiem, czy dłużej, ale na pewno szczęśliwiej, bo uwielbiam się babrać farbą, męczyć z wiertarką czy maszyną do szycia :)

3. Jestem optymistką - dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna i nidgy nie jest tak źle, żeby nie mogło być lepiej :) Owszem, nawet ja miewam doły, ale zawsze dość szybko udaje mi się z nich wygrzebać.  

4. Ćwiczę - spacery z psami w przepięknej okolicy w jakiej mieszkam nie tylko poprawiają mi nastrój, ale też utrzymują mnie w świetnej formie. Choć przyznam Wam się, że ostatnio spacerowałam baaaardzo powoli, bo byłam zbyt zajęta zbieraniem jeżyn z przydrożnych krzewów...

5. Robię zakupy - tajemnicą poliszynela jest, że uwielbiam kupować drobiazgi do domu. W lumpeksach, w Tk&Maxx czy nawet przez internet. Ale nie robię tego znowu tak często... Jak myślicie, czy zakupy żywnościowe też się liczą?

6. Zabawy z psami. Wiecie, co mówią: dwa psy - podwójne szczęście. Rubee i Holly zawsze są w formie do zabaw, spacerów, zdjęć i czego ja tam jeszcze innego nie wymyślę. Uśmiecham się od samego patrzenia na ich roześmiane mordki.

7. Tańczę... czasem na imprezach, a czasem na kiju od miotły, gdy nikt nie widzi i gdy akurat jestem w nastroju, a w radiu leci ulubiony kawałek...

8. Śpiewam zawsze w samochodzie. Czasem cicho, czasem głośno. Kiedyś przejmowałam się tym, co ludzie powiedzą, jak zobaczą mnie taką rozśpiewaną, ale od kilku lat przestałam się tym zupełnie przejmować :) Przynajmniej będą mieli o czym rozmawiać :)

9. Jestem ciekawska - uwielbiam podglądać, jak żyją inni. Czytam blogi, śledzę je na Facebooku... jestem wścibska?

Spełniam wszystkie powyższe wymagania... Czy to oznacza, że dożyję setki? Zapytałam Was na Facebooku, co Waszym zdaniem jest najlepszą metodą na dłuższe i szczęśliwsze życie. Oto kilka Waszych odpowiedzi:

Justyna: Posiadanie marzeń. Pragnienie, aby je zrealizować nadaje życiu sens. Natomiast gdy się spełniają, ogarnia nas uczucie szczęścia, które choć jest jest ulotne, dodaje niesamowitej energii życiowej. Każde spełnione marzenie to jeden dzień życia dłużej. Tylko jeden i aż jeden.

Karolina z Hemma hos Johanssons blog: Pozytywne myślenie! Pielęgnowanie swojego hobby, spełnianie marzeń (od tych najmniejszych, aż do "niemożliwych"), uśmiech!!!

Patrycja:uższe i szczęśliwsze życie dla mnie, to że mam dla kogo żyć... dzieci, jak patrzę na nie codziennie, jak je przytulam, całuję... jak słyszę "Mamusiu, kocham Cię". Chce się żyć i jest się szczęśliwym, bo ma się dla kogo żyć;))

Agnieszka: A mnie szczęście daje uszczęśliwianie innych, nawet z pozoru błahostka daje niesamowitego kopa do przodu!

środa
paź232013

Wróciłam i dlaczego mnie nie było.

Trochę minęło od mojej ostatniej wizyty na blogu... Dwa razy brałam się za pisanie tego posta, ponieważ to, o czym chcę napisać nie jest łatwe, ale muszę być z Wami szczera. Jestem Wam to winna. Zresztą jaki to związek, bez szczerości? :) Nie było mnie tak długo, ponieważ a) wypaliłam się i b) myślałam o zamnknięciu bloga. Ale nie bądźcie przerażeni - już jestem, wróciłam i na razie nigdzie się nie wybieram :)

Prawda jest taka, że narzuciłam na siebie zbyt wiele obowiązków i przygniotło mnie to wszystko. Uciekłam na sofę przed telewizor z miską czipsów (wolę bardziej od czekolady), w zapomnienie o smaku serowo-cebulowym, jednak to (w sensie zapomnienie) nie przyszło. Zaczęły mnie gnębić wyrzuty sumienia, ale dopiero urlop w Polsce i spotkanie z Aliną z Design Your Life uświadomiło mi, jak ważną częścią mnie jest blogowanie. Rozmowa z Aliną otworzyła mi oczy, była przysłowiowym kopem w tyłek, którego tak bardzo potrzebowałam.

Ponoć związki przechodzą kryzys po 2-3 latach, słyszeliście kiedyś tę teorię? Mój związek z blogiem właśnie go przeszedł i wierzę, że teraz już będzie z górki. A trzecie urodziny InteriorsPL czają się przecież tuż za rogiem :)

Dziękuję, że wierzyliście we mnie i spokojnie czekaliście na kolejne posty. Takich czytelników, jakich ja mam w Was możnaby życzyć każdemu blogowi i portalowi! Jesteście niewiarygodni!

Nie pozostaje mi nic innego, jak zdradzić Wam, jak minęły mi te ostatnie tygodnie. Ale uwaga! Zdjęć mnie pasących się czipsami na sofie nie będzie... nie chcę Was wystraszyć, bo nawet na Halloween to byłoby zbyt okrutne :D

Już prawie zapomniałam, jak pięknie jest jesienią w Polsce... wszystko złoci się i czerwieni. Ulica, na której się wychowałam zachwyca obfitością kolorów... U rodziców na działce na gałęziach rumienią się pyszne jabłka...

Wizyta w Polsce była bardzo intensywna. Najpierw wizyta u rodziny, później pobudka o 3 rano i wyjazd z Wielkopolski do Gliwic, który trwał mrugnięcie okiem dzięki czasem śmiesznym, czasem intrygującym rozmowom z moim mężem :) Na miejscu zwiedzanie palmiarni, szybkie odświeżenie się i ruszenie na spotkanie z Aliną z Design Your Life:

Kolejny dzień i kolejne spotkania z inspirującymi blogerkami: Panią Kwiatkowską, Anitą z Anita się nudzi oraz Al z Czary z Drewna:

Foto by Czary z Drewna

Foto by Czary z Drewna

Powrót do domu skończył się kolejnymi siwymi włosami na głowie... nie lubię latać, gdy samolotem zarzucają turbulencje, a Wy? Chyba nikt nie lubi... Przywitała nas okropna pogoda, ale dziś w końcu coś się odmieniło...

W Irlandii nadal jeszcze zielono :) Dopiero pojedyńcze krzaki i drzewa zmieniają kolory.

Taki widok towarzyszy mi podczas każdego spaceru... piękne widoki i dwie dupki biegnących przede mną psiaków :) W oddali widać wioskę, w której mieszkamy.

Do usłyszenia,

piątek
sie232013

Moim zdaniem

Uważam, że ludzie zbyt poważnie podchodzą do urządzania swoich domów. Cały sekret polega na tym, aby się tym cieszyć. Design nie jest jak małżeństwo - nie musimy z nim żyć do końca naszych dni! Zgadzacie się ze mną?

Moje nowy świeczniki, oczywiście zrobione przeze mnie :)