Entries in książki (14)

wtorek
sie272013

5 faktów o domach, których jeszcze nie znaliście

Wyszłam dzisiaj z założenia, że na chwilę obecną dam Wam spokój z urządzaniem i dekorowaniem, a w zamian zabawię Was najciekawszymi faktami o domach. Wszystkie pochodzą z mojej ulubionej książki Billa Brysona "At home. A short story of private life". Usiądźcie sobie wygodnie z kubkiem kawy lub herbaty i pozwólcie mi Was zabawić:

1. Słowo meble pochodzi od francuskiego i włoskiego słowa meubles i mobili. W czasach średniowiecza, gdy ważne było, aby szybko przenieść się z jednego miejsca w kolejne, meble były traktowane jako część mobilnego ekwipunku. To dlatego stare skrzynie mają zaokrąglone wieka - aby spływała po nich woda w czasie podróży. Skrzynie miały jednak pewną wadę... trzeba było wyciągnąć wszystko z wierzchu, aby dostać się do rzeczy na dnie. Co dziwne, dopiero w okolicach roku 1600 ktoś wpadł na pomysł, aby zamontować w niej szuflady... to jest historia pierwszej komody :)

2. We Francji popularne jest powiedzenie 'po pas w słomie'. Odnosi się to do podłóg w domach: im większą ilością słomy i gałęzi były wyłożone podłogi, tym bogatsze domostwo. Nie muszę chyba mówić, że w takich warunkach robactwo miało raj na ziemii, a mnie od razu przychodzi na myśl ptasie gniazdo...

3. W najbiedniejszych domostwach stołem była zwykła, długa deska, którą kładło się na kolanach jedzących posiłek. Po obiedzie deskę odwieszało się na ścianę. W bogatszych gospodarstwach deskę kładło się na kozłach. Nie mogę przestać się zastanawiać... czy to dlatego zasady dobrego wychowania narzucają, aby wszyscy wstawali, jeśli jedna osoba wstanie od stołu? Cy to wzięło się od deski???

4. Nie znoszę prasować, ale gdy słyszę historię pierwszych żelazek, mam ochotę iść i ucałować mojego Philipsa parowego :) Prasowanie było ogromnym, czasochłonnym i przerażającym zadaniem. Wszystko było prasowane w ogromnym pośpiechu, jako że żelazka grzane na ogniu szybko stygnęły. Popularne było używanie trzech na raz - jedno w użyciu i dwa w poczekaniu, grzane w kominku. Zanim żelazko było użyte, trzeba je było wytrzeć z sadzy. Jeśli materiały były krochmalone, krochmal przytwierdzał się do żelazka i dodatkowo od czasu do czasu trzeba je było przecierać papierem ściernym. O matko! Ale to nie wszystko! Pomimo tego, że żelazka były ciężkie, potrzeba było mnóstwo parcia na tkaniny, aby pozbyć się zmarszczek! No i jak tu nie przypalić ulubionej bluzki???

5. Pierwsze gniazdka elektryczne były częścią lamp sufitowych, dlatego aby podłączyć do nich jakieś urządzenie, trzeba było wejść na drabinę lub stanąć na krześle :) Gdy zaczęto w końcu montować gniazdka na ścianach, trzeba było baaaaardzo uważać, jako że często leciały z nich iskry lub dym. 

poniedziałek
lut042013

Rzeczy, których dotykam najczęściej...

Foto: magnoliarouge.com

No i wróciłam. Przyleciałam do Polski i zastałam zimę. Wylatywałam wiosną (tak ładnie świeciło słoneczko), a w domu, w Irlandii, zastałam jesień :) Tylko lato się gdzieś zawieruszyło ha ha.

W Polsce kupiłam sobie nową książkę jednej z moich ulubionych polskich autorek, a mianowicie 'Houston, mamy problem' Pani Grocholi. Czytaliście już? Ja się oderwać nie mogę. Najbardziej spodobał mi się, ale też dał do myślenia, jeden cytat:

'-Wiesz co? - Maurycy spojrzał na mnie. - Ja mam w domu sztućce ręcznie kute firmy Gude, z rączką z drzewa oliwnego. Do cukru mam łyżeczkę srebrną jeszcze z Zakładu Czapickiego, przedwojenną. Nie mam dużo przedmiotów, przeprowadzam selekcję - to moja zasada,
nie obrastam w nie. (...) Rzeczy, których dotykam najczęściej, muszą być dobre. Wiesz dlaczego? (...) Każdy dzień używania tych rzeczy godzien jest i szacunku dla ludzi, którzy je tworzyli, i dla ich wysiłku.'

A ja? Sztuce sałatkowe od Very Wang leżą w szufladzie w pudełku. Mam je już ponad pół roku, ale są tak piękne, że boję się ich używać. Kryształowe kieliszki do wina stoją w szafce i są używane tylko na super-extra wyjątkowe okazje... mogłabym wymieniać jeszcze tak długo. Polska mentalność, czy rozsądek wyssany razem z mlekiem matki? A Wy jak sądzicie?

PS. Uciekam czytać dalej :)

wtorek
sty082013

Czy świat oszalał?

Przestaliśmy szanować książki. Od dziecka miałam zakodowane w głowie, żeby nie pisać po książkach, nie zaginać rogów i aby dbać o nie. A tu widzę, że coraz popularniejsze jest robienie książkowego DIY: wieńce, scrapbooking, papier mache, imprezowe dekoracje, a nawet doniczki! Czy świat oszalał? A może po prostu mamy wszystkiego za dużo? Jak myślicie? Dlaczego o tym piszę, zapytacie? Czytam właśnie 'Decorate workshop' Holly Becker. Przerabiam drugi rozdział i jestem zafascynowana sposobem, w jaki autorka namawia do robienia notatek, a nawet rysowania po stronach. Holly nazwała to bycie 'współautorem' :) Przyznam Wam się szczerze, że ogromnie mnie ucieszyły słowa autorki. Czy to dlatego, że zakazany owoc lepiej smakuje? Zatarłam ręce i pobiegłam po ołówek z gumką.  Już teraz strony są pokreślone (podkreślam sobie najciekawsze zdania) i popisane przeze mnie - a to dopiero początek! Książka stała się dzięki temu bardziej osobista i muszę Wam powiedzieć, że już tylko dzięki temu baaaardzo mi się podoba :) Ale na prawdziwą recenzję musicie jeszcze trochę poczekać - przede mną 6 kolejnych rozdziałów :)


We stopped caring about books. As a child I had been taught not to write on them or not to bent their corners.  I have to say I was shocked seeing that recently people use books to do some DIY: wreaths, scrapbooking, paper mache, party crafts and even plants pots! Is the world going crazy? Or perhaps we have too much these days? What do you think? I'm talking about it because I am reading 'Decorate workshop' by Holly Becker. I am fascinated by how Holly wants us, the readers, to write in the book, highlight interesting parts and even doodle! Holly called it 'being her co-author'. I can't even tell you how much her words made me happy. Is it because forbidden fruit tastes the sweetest? I ran for my pencil with good eraser and right now book is partly covered in my notes and sketches. And it's only a beginning!  Holly's book feels so much more personal now and I have to tell you -  I like her book a lot (mostly because I can write in it). But you will have to wait for my real review a little longer, as I still have 6 more chapters to read :)

Jestem ciekawa Waszych opinii! I am really intrested what you have to say!

czwartek
paź182012

Dwa tytuły - dwie oceny

Dzisiaj czuję się już trochę lepiej i jestem święcie przekonana, że to dzięki Wam i Waszym ciepłym słowom :) Dziękuję Wam! Cóż bym ja bez Was zrobiła? Zawsze potraficie podnieść mnie na duchu! Anetko - przepisy na herbatki żeglarską i zimową zapisałam sobie na kartce i jutro będę próbowała. Już od samego ich przepisywania ciekła mi ślinka :)

Nie tak dawno temu udało mi się przeczytać dwie ciekawe książki wnętrzarskie. O jednej już wcześniej wspominałam: Home Beautiful. Style 101, pamiętacie jeszcze ten post?

Początkowo byłam bardzo podekcytowana tą pozycją: pierwsze strony zawierają test, który trzeba wypełnić, aby dowiedzieć się, jakim jest się stylem. Wyszło mi, że jestem 'The accessorator', czyli po prostu wydało się, że uwielbiam dodatki i że z wakacji zawsze wracam z czymś nowym do domu ;) Książka jest podzielona na rozdziały, które tłumaczą, jak urządzić poszczególne wnętrza trzymając się swojego stylu. Mnóstwo pięknych zdjęć ułatwia i uprzyjemnia lekturę, ale to koniec moich ekscytacji...

Każdy zaprezentowany w tomie przedmiot jest praktycznie niedostępny w Europie, a nie wspomnę już o ich cenach... Ale to nie wszystko...Większość użytych w książce zdjęć widziałam już w Internecie... Niestety, ale oczekiwałam więcej od Home Beautiful.

Druga książka mnie jednak nie zawiodła. Powiem więcej - jestem nią tak zachwycona, że ciągle do niej wracam!

'Stencil it' to po prostu książka o szablonach... Ale ile tu inspiracji! Są tu zaprezentowane różne sposoby na ich użycie: od podłóg, aż po papier do scrapbooking'u. Nie tak dawno temu malowałam naszą przysypialnianą łazienkę szablonem z psami (więcej na ten temat tutaj)... jak myślicie, skąd go miałam? ;)

Jak już pisałam wcześniej - inspiracji tutaj co niemiara i wystarczy tylko wydrzeć szablon (jest ich ponad 20), aby móc ponieść się fantazji :)

Może i Wy dacie się ponieść? :)

PS. Pamiętacie jeszcze o wyzwaniu Motywującego Klubu?